Potrzebujemy:
- 3 jajka
- 80 g cukru
- 2-3 łyżeczki cukru waniliowego
- starta skórka jednej cytryny
- 250 g mąki bezglutenowej (w tym przepisie użyłam mieszanki Kucharz, następnym razem postaram się nie iść na skróty)
- 250 g twarogu półtłustego (dla bardziej szalonych tłusty)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia (gluten free rzecz jasna
- olej
- cukier puder
I robimy:
- ser blenduję na gładką masę.
- jaka ubijam na najwyższych obrotach z cukrami, następnie dodaję skórkę z cytryny (cytrynę przed starciem parzę we wrzątku)
- w kolejnym etapie zmniejszam bieg miksera i dodaje do masy twaróg. Przyda się trzecia, pomocna ręka!
- do całości dodaję mąkę i proszek do pieczenia. Masa lekko gęstnieje.
Nad smażeniem muszę jeszcze popracować. Podobno najlepszą temperaturą do smażenia jest 170-190 stopni, ale jak to sprawdzić i kiedy zmniejszyć ogień nie wiem. Pączusie w formie małych niekształtnych kuleczek zrzucam na rozgrzany olej. Trzeba ich pilnować, bo szybko się palą! Zdejmuję je na ręcznik papierowy, żeby trochę obciekły i ostygły. Dla smaku posypuję jeszcze cukrem pudrem i voila!
PS. Obiecuję sobie, że następnym razem spróbuję zrobić pączka z kaszy jaglanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz