środa, 15 października 2014

CPH


Od początku października walczyłam z rozkładającym mnie przeziębieniem. Wiecie jak to jest? Ktoś prychnie na Ciebie w tramwaju, na dworze w nocy zimno, pomieszczenia w pracy wyziębiają się, kaloryfery są smutne i zimne, a czosnek i cytryna choć jedzone w ilościach hurtowych nie są w stanie podołać pokładanych w nim nadziejom. Ostatecznie rozłożyłam się w zeszły poniedziałek, przez co musiałam odwołać swój urlop i z podkulonym ogonem nakryć się kołdrą. W środę wieczorem miałam wylecieć do Kopenhagi. Gorączka, dreszcze i katar napierający na mój nos z siłą Niagary próbowały zrujnować te plany. Na szczęście, gdy katar ustał przeobrażając się w uporczywy kaszel, udało mi się przebookować bilety i polecieć do mieszkającej w stolicy Danii siostry w piątkowy wieczór.


Kopenhagę, którą będąc młodą dziewczynką odwiedzałam kilkukrotnie, pamiętałam mniej więcej tak: port, kanały, rzędy kamienic i królewskie fontanny. 



























Choć byłam tam bardzo krótko, udało mi się przespacerować nowymi szlakami. Celem nr 1 była dzielnica nowych budynków na Orestads Boulevard. Niestety, kiedy tam dotarłam w sobotę zapadał już zmrok, zdjęcia nie są  więc tak WOW! jakbym chciała i jest ich zdecydowanie za mało ;(

hotel Bella Sky i kolczaste balkony apartamentowca VM Husene
apartamentowiec Mountain Dwelling
zmierzch w dzielnicy Orestads

kanałek, nad którym sunie metro












Większość usytuowanych przy ulicy Orestads budynków nie tylko wygląda świetnie z zewnątrz i jest ekologiczna ale też innowacyjna pod każdym względem w środku (są tu między innymi mieszkania bez ścianek działowych! i zielone dachy! A o wszystkim dowiecie się tu).

Zwiedziłam też nowoczesne wnętrza Biblioteki Królewskiej w budynku zwanym Czarnym Diamentem.





Na koniec tego zwariowanego weekendu wylądowałam po drugiej stronie cieśniny Sund. Z Kopenhagi na szwedzkie lotnisko obsługujące tanie linie lotnicze można dostać się już w godzinę.  Atrakcją tej podróży jest przejazd przez Øresund Bridge - most łączący Zelandię - wyspę na której znajduje się Kopenhaga z Półwyspem Skandynawskim. Most nad Sundem ma ponad 7 km długości i jest najdłuższym mostem łączącym dwa państwa na świecie. 

widok z mostu na szwedzkie Malmo

Duńską stolicę polecam każdemu, zwłaszcza zaś miłośnikom nowej architektury. Powstają tu prawdziwe perełki. Ale UWAGA! Kopenhaga pozazdrościła Warszawie kolejnej linii metra i sama wzięła się za wykopki. W ścisłym centrum trwają teraz intensywne prace budowlane, co nieco przeszkadza w zwiedzaniu zabytkowej części miasta. Warto o tym pamiętać planując swoją podróż. 


Więcej zdjęć w albumie.

piątek, 3 października 2014

obrazowanie objawów

Od dawna chodził za mną projekt przedstawienia SM - choroby, z którą żyję, poprzez własne zdjęcia. Długo głowiłam się, jak pokazać to, co się czuje, to co jest niewidoczne gołym okiem dla osoby trzeciej, a stanowi klucz do zrozumienia przez co przechodzi człowiek ze stwardnieniem rozsianym. W obiegowej opinii to człowiek na wózku. Nie chodzi i tyle. Objawów jest jednak dużo więcej, cała paleta barw! Postanowiłam je nieco przybliżyć.

Dziś przedstawiam Wam dwa niewidoczne symptomy, które potrafią uprzykrzyć życie (choć to mało powiedziane, bo w końcu i tak z tym cholerstwem idzie się do szpitala i wciąga żyłą gorzkie sterydy).

PZNW I
Pierwszy z nich to pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego, dziadostwo od którego zwykle zaczyna się przygoda z SM. Zaczęła się i moja. Jego objawami mogą być migające światła lub migoczące plamki widziane w polu widzenia. Utrata ostrości widzenia i zaburzenia percepcji barw, (głównie czerwonej i zielonej) ból głowy i bolesność gałek ocznych (zwłaszcza przy poruszaniu) oraz stopniowa utrata wzroku to kolejne objawy PZNW.

Po przyjęciu 5 kroplówek ze sterydami zapalenie powinno ustąpić. Zmiany, do których doszło w nerwie wzrokowym mogą cofnąć się całkowicie lub zostać na nieco dłużej. W najgorszym wypadku na stałe. Nerw wzrokowy nie jest już taki silny, nie przewodzi wszystkiego do mózgu. Ja np. choćbym nie wiem jak mocne założyła okulary, nie będę widziała dobrze z odległości kilkunastu metrów. Przez kilka miesięcy po wyjściu ze szpitala widziałam też ostre białe światło gdzieś w kąciku pola widzenia, takie impulsowe przepięcia.


hipestezja
Na kolejnym zdjęciu przedstawiam jedną z trzech sióstr, czyli niedoczulicę, przeczulicę, parestezje z familii zaburzeń czuciowych. Ponieważ SM ma władzę nad całym ciałem (bo gnieździ się w układzie nerwowym) może w każdej chwili wyłączyć lub włączyć lub całkowicie popierdolić przekazywanie bodźców do mózgu. Stąd też niedoczulica (hipestezja), czyli osłabienie czucia powierzchniowego - dotyku, ucisku, bólu lub temperatury. W praktyce jeśli cię dopada zachowujesz się jak w "Moja macocha jest kosmitką" i wyjmując jajka z wrzącej wody gołą ręką nie czujesz bólu, nie boli Cię też gdy walniesz się w piszczel o kant łóżka. Niby fajnie ale mocno przerażające i nie bez negatywnych skutków ubocznych. Przeczulica (hiperestezja) odwrotnie, wzmaga wrażliwość powierzchni ciała na bodźce, takie jak dotyk, dźwięk i inne. Wszystko drażni. Jest za głośno, za mocno, za sucho. Tracisz poczucie humoru i nie znajdujesz żadnych pozytywów. O trzeciej siostrze - czuciu opacznym (parestezja) mówią, że wpisuje się w klasykę objawową SM. To właśnie ona odpowiada za   mrowienie, drętwienie, lub zmiany temperatury skóry (uczucie silnego gorąca lub zimna) bądź też "przebiegnięcia prądu" (zwłaszcza wzdłuż kręgosłupa). Ta siostra sprawia, że czujesz się jak bohater filmów grozy, nawiedzony przez duchy lub kosmitów.

Oczywiście trzy siostry rzadko pokazują się razem. Odwiedzają pacjenta pojedynczo i zostają wedle upodobań. Do domu odsyła je (na takich samych zasadach co PZNW) koktajl sterydowy - jedyne lekarstwo objawowe.

Kolejne objawy są hardcorowe. Nad przedstawieniem ich będę musiała trochę pomyśleć i popracować. Tymczasem cała nadzieja we współczesnej medycynie!