sobota, 16 stycznia 2016

Swędzenie nerwów to też rzut

Życie z SM jest jak czytanie zaskakującej książki. Niby wiesz o co chodzi, czaisz główny wątek, ale ciągle pojawiają się zaskakujące zwroty akcji i nietypowi bohaterowie. Oto właśnie żyjąc z chorobą 5 lat w życiu nie pomyślałabym, że jednym z jej objawów może być swędzenie. 

Uporczywe, 
bezprzyczynowe 
swędzenie. 

Zaczęło się od 4 cm kwadratowych przedramienia. Przez dwa lub trzy dni zastanawiałam się cóż to jest za wrażenie, znane mi ale bez widocznej przyczyny trudne do opisania. W końcu doszłam do wniosku, że najbliżej mu do oparzenia po bliskim spotkaniu z pokrzywą. I choć nie ma bąbli i zaczerwienionej skóry, swędzi i piecze zupełnie jak po wytarzaniu się w pokrzywach. W ciągu tygodnia swędzenie opanowało całą rękę. Staram się nie drapać, ale... Wiecie jak to jest. A najgorsze jest to, że na to żadna maść nie pomoże;/ Z trudem powstrzymuję się przed kompulsywnym drapaniem. Nerw, wzdłuż którego swędzi, znaczę pręgami powstającymi pod wściekłymi paznokciami. Można zwariować. Choć da się żyć.

Gdzieś pomiędzy wściekłym drapaniem się a dochodzeniem do siebie po przeczulicy dostałam wyniki rezonansu. Wyszły fatalne. Czego innego mogłam sie spodziewać, skoro badanie wykonano na początku grudniowego rzutu? Za każdym razem jadąc do szpitala, obiecuję sobie, że będę twarda, ale zwykle w ten wyjątkowy dzień opada mi garda i najzwyklej na świecie dostaję panicznych ataków niepokoju.