środa, 12 marca 2014

Let the Sunshine In

Od kilku lat Belfast jest moim nr 1 na liści where to go. Od kiedy w mojej głowie pojawiła sie ta przewrotna myśl byłam juz dwa razy z Lizbonie, tyleż samo w Barcelonie, Berlinie i Paryżu, raz w Granadzie, Londynie, Sztokholmie i Kopenhadze. Krążę gdzie w kółko po Europie omijając wymarzony cel. Tym razem bede naprawdę blisko! Spakowana w najmniejsza i najsłodszą walizeczkę świata lecę do Manchesteru, zahaczając z powrotem o Liverpool.
Kiedy kupiłam bilety moje wyobrażenie Stolicy Północy było rodem z XIX wiecznych rycin. Byłam więc nastawiona na widoki kominów. Cały horyzont kominów! I dym! Smog po horyzont. Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy sprawdzając miasto na Google streetview nie znalazłam ani jednego komina! Kolejnym zaskoczeniem była lokalizacja mojego noclegu - urokliwa mieścina pod Manchesterem przypominająca sielską okolice, w której spokojnie mógłby mieszkać Bilbo Baggins. Nie jestem fanem wsi - zwiedzając wolę miasta, kurz, industrial i światła neonów, jednak zdjęcia okolicy, które wyświetlił mi dobry wujek Google chwyciły mnie za serce momentalnie. Nie moge sie doczekać tych wszystkich kanałów, pagórków i akweduktow. W miescie zaś poszukam śladów minionej epoki, ceglanych kominow, ogromnych młynów i przemysłowej świetności tego miasta. Dodatkowym bonusem jest spędzenie dnia Świętego Patryka na Wyspach-marzenie! Zobaczyć budzącą sie do życia wiosnę na angielskiej wsi, niemal do złudzenia przypominająca Hobbiton - tez pięknie! Jak nic czeka mnie przygoda! 



(Koszt biletów - 300 zł Koszt noclegu - butelka wina)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz