czwartek, 7 marca 2013

zdarza się nawet najlepszym

Ponieważ miałam dziś wolne postanowiłam pojechać do szpitala po odbiór leków na następny miesiąc. Zamiast wstać przed 6, co zwykle robię gdy odbieram lek przed pójściem do pracy, mogłam poleżeć do 8. Zjeść śniadanie oglądając telewizję (to nowość w naszej kuchni). Nie śpieszyć się nigdzie. Błogi poranek rozkojarzył mnie zupełnie. Szpital znajduje się na drugim końcu miasta i nie mam od siebie bezpośredniego połączenia. Czekała mnie tylko jedna przesiadka.

Do tej pory nie wiem jak to się stało, że pomyliłam autobusy. Zamiast do 422 wsiadłam do 411. Nawet nie zorientowałam się kiedy i gdzie autobus przekroczył Wisłę. Gdy kątem oka przez okno dojrzałam przęsła mostu Siekierkowskiego po prawej, a nie lewej stronie zaczęło docierać do mnie, że popełniłam błąd. Ups! Wysiadłam na następnym przystanku - Gocław. Zegarek pokazywał 14:20. Aptekę zamykają o 15, ale najpierw przecież muszę jeszcze dostać pieczątkę w innym miejscu szpitala. Czasu było mało. W takich wypadkach jedynym ratunkiem jest kontakt z profesjonalnym pilotem miejskim - Ulą. Dzięki jej nawigacji (3 przesiadki, walka z czasem i przejściami dla pieszych) dotarłam do szpitala 20 minut przed zamknięcie.

Na dowód że, się udało kilka zdjęć ze szpitala.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz