środa, 6 marca 2013

cudowna metoda prof. Zamboniego

Od czasu do czasu w mediach wypływa temat SM i jego leczenia. Tym razem Wyborcza postanowiła przyjrzeć się problemowi "leczenia" stwardnienia rozsianego metodą profesora Zamboniego. Wg teorii i badań Zamboniego przewlekła mózgowo-rdzeniowa niewydolność żylna (CCSVI) jest odpowiedzialne za SM. Teoria zakłada, że zwolniony przepływ krwi (wynikający ze zwężenia żył) może powodować jej refluks do mózgu oraz kręgosłupa, prowadząc do braku tlenu w mózgu i osadzanie żelaza w tkankach. Bla bla bla. Skoro to takie jasne, dlaczego budzi kontrowersje?

Początkowo wszytko wydawało się piękne. Żona dr. Zamboniego, wziętego chirurga, specjalisty od żył, cierpiała na SM. Ukochany małżonek pośpieszył na ratunek. Wynalazł metodę polegającą na angioplastyce balonowej żył szyjnych wewnętrznych z ewentualną implantacją stentu, sprawdził na żonie i grupie pacjentów, którzy po zabiegu poszerzania żył odczuli znaczną poprawę stanu zdrowia. Ponieważ SM jest nieuleczalne, a Zamboni twierdził, że znalazł lekarstwo, w dodatku proste i niedrogie (biorąc pod uwagę ceny leków zabieg za 7-13 tys. zł. wydaje się niedrogi.) świat oszalał na punkcie jego metody. W sieci zaczęły pojawiać się filmy, na których chorzy po zabiegu odrzucają kule, wstają z wózków, biegają po plaży. Szaleństwo szybko dotarło do Polski, a nasz kraj stał się w pewnym momencie mekką chorych na SM, widzących nadzieję w metodzie Zamboniego. Dlaczego? Kiedy pierwsza euforia opadła naukowcy zaczęli zadawać coraz więcej pytań, domagać się badań klinicznych, poddawać pod wątpliwość cudowność wyników. Zdaje się nawet, że po jednym czy dwóch zabiegach ktoś zmarł z powodu powikłań. Wiele krajów początkowo przychylnych metodzie wycofało się z refundowania zabiegów. Chyba jedynym krajem na świecie, który w pełni refunduje leczenie CCSVI jest Kuwejt (ale czego oni tam nie refundują?). Prywatnie zabieg przeprowadza się w kilkudziesięciu państwach. Polska była 3 krajem na świecie, w którym otworzono klinikę wykonującą zabiegi udrożnienia i implantacji stentu do żyły szyjnej.  I choć metoda ta jest coraz częściej i głośniej krytykowana przez środowisko lekarzy biznes kwitnie a takich klinik jest już w kraju kilka.

Moja diagnoza zbiegła się w czasie z boomem na tę metodę w Polsce. Sama rozważałam poddanie się tej próbie. Na szczęście wcześniej trafiłam do znachora, który uznał, że to gluten a nie CCSVI powoduje moje SM. Mam wrażenie, że dokonałam słusznego wyboru. Chory, który stoi przed wyborem - leki za 5 tysięcy miesięcznie do końca życia (ergo przerwane leczenie po 3-5 latach refundacji/udział w badaniach klinicznych) lub niepewny zabieg za powiedzmy te 14 tys. jednorazowo, niestety nie myśli w kategorii "moje dobro" lecz "mój portfel". Przeraża mnie jednak fakt, że tak żeruje się na ludziach chorych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz