wtorek, 21 stycznia 2014

wspomagacze nasroju

Od tygodnia chodziłam i psioczyłam znajomym, że nie mam pomysłu na 1% w tym roku i że to nie ma sensu, bo niezależnie od tego, co zrobię i tak uzbieram mniej więcej tyle samo, bo nie jestem dzieckiem fundacji Polsat czy innego TVN. Jak zwykle chciałam więcej, lepiej, bardziej.

Tymczasem kilkoro znajomych pomyślało za mnie i już zaczęli działać na swoich facebookach nagłaśniając moją sprawę. 




Dla niektórych może się wydać to, co teraz napiszę czczym gadaniem, fałszywą skromnością i grą pozorów. Prawda jest jednak taka, że każdy przejaw takiej dobroci i zainteresowania moją sprawą, każde miłe słowo na mój temat, każdy lajk i obietnica 1% trafia prosto do serca i wzrusza. Odbudowuje nadzieje i zapasy sił. I po takiej dawce pozytywnych słów i drobnych aktów znów mam chęci. Wiem, mój nastrój w zbyt dużym stopniu zależy od innych. Powinnam być jak czołg. Taranować smutki i niepowodzenia, nie obracać się w przeszłość, nie przejmować ludźmi, którzy nie są mi życzliwi. Nie przeżywać, tego, że ktoś w nienawistny sposób orzekł "Głupia ta Martyna, dobrze, że ma to SM", kłamał, łamał obietnice, robił sobie kosztem mnie i tej choroby żarty. Dobrym ludziom to do głowy by nie przyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz