poniedziałek, 15 września 2014

Wyzwanie #DROŻDŻE reaktywacja

Wraz z zakończeniem lata, wymianą włosów letnich na zimowe rozpoczęłam moją kurację witaminową. Drożdże welcome back. 


Koktajl jest bajecznie prosty. Drożdże domowe (babuni) zalewam wrzątkiem, przykrywam talerzykiem na 15-20. W tym czasie drożdże się zaparzają i stygną. Tak przygotowany napój wypijam duszkiem. 


Efekty są niesamowite. Włosy robią się zdrowsze, lśniące i przede wszystkim odżywione. To co  jest dla mnie najistotniejsze, to ich przyśpieszony porost.

Także.
Włosy!
Czas start!


3 komentarze:

  1. Kiedyś próbowałam wypić drinka z połowy kostki. Musiałam powstrzymywać pawia:/

    W szczenięcych latach miałam jakieś tabletki z wyciągiem z drożdży na problemy z cerą. Chyba nawet pomogły i dało się je połknąć. Nie lepiej (przyjemniej) coś takiego zażywać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem zwolenniczką suplementów i tabletek. Jeśli coś jest dostępne w naturze i dość tanim kosztem, zawsze wybiorę naturę ponad tabletki z konserwantami i chemią w środku o dla mnie niepewnym działaniu. Poza tym picie drożdży nie sprawia mi opisanych przez Ciebie trudności. Są dla mnie właściwie bez smaku ;)

      Usuń