piątek, 31 maja 2013

Exegi monumentum


Po wczorajszym dniu pracy na naszym małym polu budowy ukuło się powiedzenie, że z gruzem jak z dzieckiem. Trzeba delikatnie. Dzisiejszy dzień potwierdził, że czynności związane z remontem nie muszą być tylko pracą wykonywaną mechanicznie i bezrefleksyjnie. Doszłam nawet do wniosku, że jest coś z goła mistycznego w gładzeniu ręką gładzi na ścianach.


Prace powoli idą na przód. Pod ruchami zgrabnych rączek Graży, która okazała się mistrzem szpachlowania, dziura na krzywej ścianie w kuchni powoli znika. Przedpokój i kuchnia odrapane. Ściany zgładzone. Dajemy im nocą oddech, by rano zaatakować farbą. 

Po cichu liczę na przychylność losu i nieco lepszy stan ścian w pozostałych pokojach. Od dwudniowego zeskrobywania starej farby prawą ręką nie mogę już prawie nic chwytać, tak jest zmęczona i obolała. Zmęczenie jest wprost proporcjonalne do satysfakcji, jaką człowiek odczuwa po skończonym dniu pracy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz