środa, 11 września 2013

krew i łzy


Przyjrzyjmy się ostatnim dniom.

SOBOTA

Po całonocnym czuwaniu wstałam koło godziny 15. Zanim zebrałam się do sklepu minęła jakaś godzina. Marzyłam o parówkach. Z keczupem, majonezem i musztardą - na bogato! Wyjście do sklepu było dla mnie olbrzymim wysiłkiem, i kiedy już zdobyłam to złote runo, po które tam pełzłam, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i rozpocząć przyrządzanie śniadania.
Nim dotknęłam klamki, nim klucz w zamku przekręciłam, nim nalałam wody do garnka spotkałam Sąsiada na wewnętrznym korytarzu. Ucieczki nie było, sił na walkę też nie. Podeszłam i się przywitałam.
I jeszcze przed tym śniadaniem wymarzonym, przed pierwszym kęsem parówki umoczonej keczupem Sąsiad pokazał mi swoje mieszkanie. Całe we krwi. Jucha od okna do drzwi. Rozbryzgi na fotelu, stole, ścianie, drzwiach łazienkowych smutnie pozbawionych szybki. Mortal Kombat. Czerwono po balkonową balustradę. A czerwień ta wymieszana z lśniącą niby diamenty szybą. Kruchy dźwięk pod butem. I cisza, która czeka na kolejny atak złości. Na środku tego bałaganu, w epicentrum tego dramatu Sąsiad-Nieszczęście. Bez gniewu, bez urazy, za to z wielkim smutkiem w oczach mówi mi, że dał się zbić.

Odechciało mi się parówek, odechciało mi się keczupu, skuliłam się w sobie i próbowałam nie oddychać gdy przytulał mnie ziejąc alkoholowym odorem - Ja go kocham - powiedział.


WTOREK
Znów się pokłócili. Ten, których chciałby być kochankiem na chwilę odzyskał rozsądek i powiedział, że to koniec. Podobno uciekł. A może go Sąsiad zabił. Pokroił na kawałki. Schował do wanny. Rozpuścił w kwasie. Nikt nic nie wie. Sąsiad nie odbiera telefonu. Nie dopisuje na wiadomości. Czy ręce ma krwią umazane?
Idę pod drzwi, przez dziurkę od judasza widzę, że świeci się w mieszkaniu światło. Nawet słychać telewizor. Dzwonię. Pukam. Cisza. Milnie życie za drzwiami, gaśnie światło.
W tej chwili przychodzą mi na myśl tylko dwa rozwiązania. Albo Sąsiad zabił Kochanka i boi się otworzyć drzwi, albo Kochanek zamknął się w mieszkaniu i nie chce otworzyć drzwi obcej osobie. Wracam do mieszkania, ale sprawa nie daje mi spokoju. A co jeśli mi się wydawało, że słyszę ten telewizor i widzę to światło? Wracam pod drzwi sąsiada z współlokatorem. Pukam, dzwonię, obserwuję judasza. Znów światło nas myli. Tym razem widać gdzieś w oddali czerwony jaskrawy punkcik. Czy to kropla krwi spadła na szkło wizjera? Jedno jest pewne - w mieszkaniu ktoś chowa się. Jak przepłoszona mysz, pewnie się kuli w korytarzu i marzy o tym byśmy odeszli. Ale nie, my nasłuchujemy! Czekamy na szelest chusteczki, który zdradzi złoczyńcę. Nawet jeśli nie popełniono tam przestępstwa, jako sąsiadka zasługuję choćby na kilka słów, po których odejść obrażona będę musiała.
Tymczasem cisza.
W judaszu już nawet nie widać tego czerwonego światełka.
Czy coś w środku umarło?
Tak wiele jest teraz zła.

ŚRODA
Sąsiad, jak gdyby nigdy nic pisze do mnie od rana - Czy jest u ciebie moje kochanie?
Widocznie nie zasługuję nawet na słowa wyjaśnienia. Oddzwaniam i daję upust swojej złości. Cóż mnie obchodzi czyjeś kochanie, jeśli pół nocy zastanawiałam się co powiem policji i czy zrobiłam wszystko, co jako sąsiad i obywatel zrobić mogłam, by ustrzec swój blok przed tą straszną zbrodnią, która urosła w mojej wyobraźni. Sąsiad przeprasza, po czym odgraża się, że zabije swojego Kochanka.

2 komentarze:

  1. Dziewczyno, gdzieś Ty to mieszkanie kupiła?

    OdpowiedzUsuń
  2. Toksyczny związek, przy którym i Ty cierpisz :(

    OdpowiedzUsuń