niedziela, 24 marca 2013

M2 dla MM

Z kupowaniem mieszkania jest jak z ciążą. Gdy tylko ludzie się dowiadują, że kupujesz (a dowiadują się, bo mnogość spraw przedzakupowych jest zbyt wielka, by ją skutecznie ukryć) zaczynają udzielać dobrych rad i zadawać głupie pytania (A właściwie z kim ty to mieszkanie kupujesz?). Każdy doradza, każdy wie lepiej, nawet jeśli sam wcześniej mieszkania nie kupował, to przecież WIE. Nie twierdzę, że rady są złe. Sporo dobrego można z nich wyciągnąć. Sam proces jest na tyle męczący i pochłaniający, że czasami po prostu ma się dość.

Agenci nieruchomości - zapraszają na spotkanie do biura, w dużych korpoagenturach spotkania te odbywają się w pokojach bez okien. Najwidoczniej najpierw chcą człowieka stłamsić by potem łyknął każdą melinę byle miała okna. Zauważyłam, że jak się zbyt długo grymasi (ja grymasiłam niecałe 3 tygodnie) ich zapał maleje. Przesyłają oferty droższe, ponad budżet, obiecując owocną licytację. Zwykle nie tak owocną jakbyśmy chcieli... Agenci to stres i nerwy. Czekanie na maila, podpisywanie umów z dziwnymi klauzulami, nerwy gdy kolejny mail okazuje się bezużyteczny. A gdy w końcu uda im się znaleźć jakąś ofertę godną uwagi trzeba płacić im kosmiczne prowizje.

Najwięcej najtrafniejszych ofert przesłała mi koleżanka. Do tej pory nie wiem jak ona to robiła. Ja denerwując się po nocach siedziałam na stronach z ofertami mieszkań i nie znajdywałam tego co ona w odpowiedzi na moje codzienne jęczenie, że nic nie ma. Przede mną oferty się chowały a do niej lgnęły i to te najfajniejsze. Koleżanka nie pobiera prowizji.

Wybierając mieszkanie musiałam pamiętać o tym, że jestem chora. Niestety należy zakładać najgorsze, by potem mieć jak najłatwiej. W budynku musi być więc winda i podjazd dla niepełnosprawnych. To jest niestety spore utrudnienie a dla agenta rzecz czasem nie do przeskoczenia.

Póki co selekcja wydaje mi się najtrudniejszym zadaniem. Marzec to miesiąc nieprzespanych nocy.


*dla waszej informacji oraz spokoju: pieniądze ze zbiórki 1% w trakcie kupna i kosmetycznych poprawek na nowym nie będą ruszane. Zasady są proste.

1 komentarz:

  1. Heh, mi nikt nie pomagał, nie doradzał - a przynajmniej tego nie pamiętam. Może dlatego, że znajomi wtedy byli z tych "młodszych" i nawet nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Albo to wyparłam :D

    OdpowiedzUsuń