Freud miałby ze mnie pożywkę. Jestem sfiksowana na punkcie kominów. Zwłaszcza tych wysokich, biało-czerwonych. Mój bzik jest tak wielki, że na pierwszym wiosennym spacerze zamiast zachwycać się rozkwitającą naturą, skakałam z radości na widok kominów elektrociepłowni.
Podobno komin jest symbolem ciepłych, intymnych związków, czasami związany z symboliką falliczną. Brak komina oznaczać może brak ciepła w sferze psychicznej lub konflikty z ważną osobą płci męskiej. Przesadnie duży – nadmierne zainteresowanie sferą seksualną czy też możliwe tendencje ekshibicjonistyczne.
Prowadzenie bloga trochę tu pasuje;)
Tej wiosny będę polować na piękne kominy. Potrzebuję świetnego zdjęcia na fototapetę na drzwi.
fajny pomysł z tą fototapetą na drzwi :)
OdpowiedzUsuńbyle odpowiedni plener znaleźć! :)
OdpowiedzUsuńKominów jak mrówków na Śląsku :) uwielbiam industrial i kocham wracać na Śląsk - ten czarny, z sercem z węgla :)
OdpowiedzUsuńWieeeeem, że pełno;) i bardzo chciałabym się w końcu wybrać na Śląsk porobić zdjęcia. Ale jakoś się nie składa;/
OdpowiedzUsuńps. czy to jest pogoria?
OdpowiedzUsuńNie, to warszawskie Siekierki.
OdpowiedzUsuń