Muszę przyznać, że tegoroczna podróż do domu na Święta była jedną z najgorszych w ciągu ostatnich kilku lat. I to nie ze względu na problemy z połączenie. Nie. Tym razem wszystko poszło sprawnie. Choć pociąg, którym jechałam na przesiadkę do Poznania miał ze względu na poranny wypadek na torach postój w polu, przesiadka w Poznaniu czekała. W dodatku żaden z pociągów nie był przeładowany ludźmi i spokojnie znalazłam miejsca. Najgorsze było to, że od rana rozbierała mnie na czynniki pierwsze grypa.
Niedzielę całą przespałam. Dziś, choć czuję poprawę, nadal nie jestem w na tyle dobrej formie, by zrobić cokolwiek kreatywnego. W dodatku mam wyrzuty sumienia, bo nie dość, że moja świąteczna pomoc została ograniczona do minimum, to jeszcze dotarły do mnie informacje o 3 ofiarach mojego piątkowego kaszlu.
Pozdrawiam świątecznie z mojego małego lazaretu:)
xmas whishes, a photo by forsycja on Flickr.
Mnie już w niedzielę zaczęło rozkładać. Wczoraj od rana już ani ręką ani nogą :( Omija mnie rodzinna impreza. Przy okazji świąt i zjazdu rodzinnego odbył się chrzest siostrzenicy a ja w izolatce...
OdpowiedzUsuńLo, nie możesz być przecież złą matką chrzestną, która rozdaje zarazki. Wszystko to dla dobra ogółu ;)
OdpowiedzUsuńMnie rozłożyło w sobotę:)
OdpowiedzUsuńZła matka chrzestna rządzi! :D
OdpowiedzUsuńHlv