Najpierw okazało się, że jest opóźnienie i na czczo czekałam do 14 na zwolnienie się maszyny. Po 40 minutach wyszłam z niej niemal na czworakach. Tak zwykle działa na mnie rezonans. Jedni twierdzą, że to kontrast, ale ja wiem swoje. Z kontrastem czy bez wychodzę z MRI na nogach z waty i z niejasnym umysłem.
Przez kolejny tydzień starałam się nie martwić wynikami.
Aż w końcu przez zawieje i zamiecie orkanu Ksawery dotarłam do szpitala po wyniki. 20 minut przed zamknięciem.
I odetchnęłam z ulgą:
Nie widać istotnych różnic! Lek działa! Hurrrra! Najlepszy prezent mikołajkowy ever!
Bardzo mnie to cieszy :D:D:D
OdpowiedzUsuń