Przez dwa lata to ona grała pierwsze skrzypce informacyjne na temat mojej choroby. Na te pierwsze moje chwile z SM i akcją zbierania 1% na leczenie spełniła się idealnie. Od kiedy oswoiłam się z chorobą i dotarło do mnie, że to nie ona jest najważniejsza i nie ona będzie mi dyktować warunki, należało się z nią rozstać jak z reliktem z epoki pesymizmu.
Pożegnam ją w stylu Love Actually:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz